Zapytacie Państwo, co ma smakosz wspólnego gotowaniem? To bardzo proste: żeby dobrze
gotować, trzeba lubić jeść. Bardzo rzadko się zdarza, aby np. ktoś, kto nie jada ryb, umiał je
przyrządzać, do przygotowywania potraw jest potrzebna bowiem wyobraźnia smakowa. Bez tej
wyobraźni możemy stanąć bezradni wobec prawie każdego przepisu: w jednym będą według nas
jakieś niedopowiedzenia (np. doprawić do smaku), w innym bardzo długa lista składników
i nie będziemy wiedzieli, czy można z niektórych bez szkody zrezygnować, a w jeszcze innym pojawi się coś egzotycznego i zupełnie nie będziemy mieli pojęcia, czy i czym można to zastąpić.

Ponadto trudno będzie nam wzbogacać przepisy, a jeszcze trudniej wymyślać nowe.
Zmysł smaku trzeba kształcić tak samo jak każdy inny a żeby go kształcić, trzeba dużo próbować,
często rzeczy zupełnie sobie nieznanych.

Niektórzy powiedzą: snobizm — je rzeczy, które mu nie smakują, bo widzi, że jedzą inni. Taki „problem” jednak rozwija, ponieważ nie można polubić rzeczy, których się nie zna. Bardzo typowym przykładem są oliwki. Komu smakują one od pierwszego kęsa? Chyba prawie nikomu. Czy oznacza to jednak, że miliony ludzi jedzą te
najczęściej zielone, słone, gorzkawe i lekko kwaśne owoce, bo tak wypada? Chyba nie.
I rzeczywiście, okazuje się, że za drugim razem już się tak nie krzywimy, za trzecim stwierdzamy, że
pasują do ostrego sera, a za którymś tam zaczynają nam smakować „trudniejsze” oliwki czarne i mamy
tysiące pomysłów, do czego oliwki w ogóle pasują i z czym je połączyć — one stały się tymczasem po prostu nasze.

Bardzo podobnie ma się sprawa z setkami innych produktów. Naprawdę nie zachwycimy się nagle bordo z regionu Haut-Medoc, rocznik ’89, jeśli do tej pory niewiele win poznaliśmy, tak jak nie zachwycimy się wspaniałym wykonaniem kantaty „Ich habe genug” J.S. Bacha, słuchając cały czas wyłącznie muzyki rozrywkowej.

Jak ułatwić sobie to poznawanie? Pamiętajmy, że potrawy pochodzące z danego kraju najczęściej
właśnie tam smakują najlepiej. Będąc więc na zagranicznej wycieczce, nie starajmy się wyszukiwać
dania zbliżonego do schabowego, lecz poprośmy o coś typowego dla kraju i regionu, przyprawionego
w sposób typowy, a nie specjalnie pod kątem „turystów”, Może się zdarzyć, że potrawa będzie tak
odbiegać od naszych przyzwyczajeń, że przez resztę dnia będziemy głodni. Może jednak być tak,
i to zwykle zdarza się częściej że nasz Świat smaków stanie się bogatszy. Poznawanie potraw
danego kraju, prócz tego że ciekawe samo w sobie, bardzo zbliża do ludzi w tym kraju żyjących
i pozwala zrozumieć lepiej ich mentalność.

Wrażenia smakowe związane są bardzo z otoczeniem, w którym się je, z klimatem danego miejsca,
może więc się zdarzyć, że owoce morza, na przykład, będą nam smakować tylko nad morzem,
gdzie wieje słonawy wiatr i szumią fale, a nie będą w domu w zimowy wieczór, przy choince. Zdarza
się oczywiście również tak, że mimo wielokrotnego próbowania i pozytywnego nastawienia, coś
nam po prostu wcale nie smakuje i jest to zupełnie normalne. Nie smakuje nam jednak wtedy
coś, co znamy.

Wielu potraw trudno spróbować w kraju pochodzenia, tak jest między innymi z kuchnią chińską.
Pozostają wtedy restauracje. Mówiąc jednak restauracje, nie mamy tu na myśli wyłącznie takich przez
bardzo duże „R”. Często najsmaczniejsze, najświeższe dania można znaleźć w niewielkich budkach ustawionych na miejskich placach. Oczywiście, że komfort posiłku nie jest porywający, ale dla prawdziwego smakosza nie powinien być przeszkodą.
Próbując dań w ich oryginalnej postaci, zyskujemy pojęcie o tym, co to właściwie w ogóle znaczy
„po chińsku” lub np. „pizza”. Bardziej czytelne stają się dla nas rozmaite przepisy, bo poznaliśmy ideę
potrawy. Po pewnym czasie będziemy w stanie tworzyć własne „chińskie dania” i własne „pizze”, a właściwie rozmaite wariacje na ich temat, które prawdopodobnie nie będą mogły być zaakceptowane przez Włocha lub Chińczyka jako ich dania narodowe, ale będą smaczne i oryginalne.

Na koniec tego miniwywodu pytanie, czy smakoszem być warto. To już każdy musi rozstrzygnąć sam. Z jednej strony jest to niewątpliwie rozwijające, z drugiej… z drugiej strony znajduje się niestety aspekt finansowy całej sprawy, bo czy warto polubić ostrygi, żeby ich potem prawie w ogóle nie jeść?